Yoshi by NAGAYA. Düsseldorf.

Mochiko

Jak u Hitchcocka

Moją wizytę w Düsseldorfie zaczęłam zgodnie z rekomendacją mistrza suspensu, czyli najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie narasta. Moim trzęsieniem ziemi był lunch w restauracji Yoshi by NAGAYA. Szefem kuchni jest Yoshizumi Nagaya, który w 2000 roku przyjechał do Niemiec, w 2003 roku otworzył swoją pierwszą restaurację – NAGAYA, a kilka lat później jej młodszą siostrę Yoshi by NAGAYA.

Zdobywca gwiazdki Michelina i jeden ze stu najlepszych szefów kuchni w Niemczech. W grudniu 2019 otrzymał tytuł Ambasadora Dobrej Woli Kuchni Japońskiej (Japanese Cuisine Goodwill Ambasador). O tych tytułach dumnie przypominają wystawione dyplomy.

Ale przecież samymi dyplomami się nie najem, więc chciałam jak najszybciej rozpocząć tę przygodę, na którą ostrzyłam sobie zęby od kilku dni. Miejsce z zewnątrz bardzo skromne i na tyle mało rzucające się w oczy, że stałam na przeciwko niego rozglądając się bezradnie przez dobrą chwilę. Wnętrze ciemne, proste, z dużą ilością betonu i drewna, znakomite i nierozpraszające tło dla jedzenia. Nieco gorsze niestety dla zdjęć.

Ikebana dla podniebienia

Yoshi by NAGAYA to odrobinę mniej wzniosła wersja NAGAYA, a co za tym idzie ma nieco bardziej przystępne ceny. Omakase w NAGAYA kosztuje 198 €, uznałam więc, że może tym razem zdecyduję się na bardziej ekonomiczną wersję menu lunchowego w Yoshi w cenie 64 €. I to był znakomity wybór, bo każdy kęs był przyjemnością, a przy deserze miałam łzy w oczach.

7 dań, jak 7 życzeń

Wystartowałam od aperitifu – yuzu sake podana na lodzie, fikuśnie owinięta papierem i gumką recepturką. Kocham yuzu w każdej wersji, więc był to dla mnie znakomity podkład pod dalszą przygodę.

W pierwszej kolejności na stół trafił korzeń lotosu z pastą krewetkową w tempurze. Lekka, prawie nie zauważalna tempura pokrywała dwie połowy krążka chrupiącego lotosu, pomiędzy którymi znajdowało się krewetkowe nadzienie. Trochę jak Oreo, z tą różnicą, że nie lubię Oreo, a tę przystawkę bardzo 🙂

Drugą przystawką był szpinak z galaretką tosazu, wędzony łosoś, daikon, sos yuzu. Tosazu to dressing tosa składający się z octu ryżowego, sosu sojowego, mirinu, dashi i katsuobushi. Nazwa Tosa pochodzi od obszaru na wyspie Shikoku słynącej z połowu tunka pasiastego.

Następnie wjechało mocno intensywne dashi z rybim knedlem, orzechami ginko, barweną, julienne z warzyw i limonką sudachi.

Kolejne danie to sashimi z dorady z liściem i kwiatostanem shiso (pachnotką), wodorostami, rzodkiewką, czerwoną rzodkwią, szczypiorkiem i sosem yuzu.

Na danie główne wybrałam rybę – żabnicę na puree z cebuli, japońskim słodkim ziemniakiem i sosem na bazie ponzu.

Przedostatnim daniem było nigiri – cztery sztuki pięknie przygotowanej ryby na wzorowym ryżu. Do tego nieoszukane wasabi, co w takim miejscu jest oczywiste. Na półmisku znalazł się łosoś, ostrobok, tuńczyk i seriola.

No, a jak przyszedł czas na deser to naprawdę miałam łzy w oczach. Nie wiem czy dlatego, że ostatnio unikam słodkości, czy może dlatego, że było to tak wzruszająco pyszne. Gruszka, lody waniliowe, mus czekoladowy, ciemna czekolada i ciepły sos matcha. Jadłam i błagałam, żeby czas się zatrzymał, bo miałam ochotę ten deser jeść w nieskończoność. Zdjęcie słabe jak diabli, wcale nie widać dlaczego mnie tak wzruszyło. Uwierzcie na słowo, że i wyglądało i smakowało.

Pomiędzy daniami piłam jeszcze umeshu, nie zdecydowałam się na pairing sake i wina, chociaż przypuszczam, że propozycja warta grzechu. Obie restauracje – i NAGAYA i Yoshi by NAGAYA mają imponującą kartę win (mocna reprezentacja niemiecka) i oczywiście sake premium.

Yoshi by NAGAYA – inne opcje, obsługa i cena

Obsługa sprawna, bezszelestna i bardzo japońska. Niestety ani mój japoński, ani niemiecki nie są wystarczająco dobre, aby pytać o niuanse dotyczące menu. A z kolei angielski obsługi był…bardzo japoński, ale wspólnymi siłami z kelnerką ogarnęłyśmy tłumaczenie szczegółów.

Sushi i część przystawek przygotowywana jest w sali dla gości, z możliwością siedzenia przy ladzie (kaunta seki), ale ta przyjemność dostępna jest poza covidowym sezonem.

Zdecydowałam się na pełne menu lunchowe, natomiast dostępne są również inne opcje, w tym zestawy: bento (45 €), sushi & sashimi (38 €), sushi (48€), sashimi & tempura oraz sushi & tempura (każda w cenie 34 €). I można też zamawiać sushi na sztuki.

Spędziłam radosne dwie godziny, kosztowało mnie to nieco ponad 100 € (menu, dwa kieliszki alkoholu, woda, kawa) i wyszłam z Yoshi by NAGAYA napełniona po brzegi kwintesencją znakomitej, japońskiej kuchni. I uważam, że jest to miejsce absolutnie warte odwiedzenia. Menu lunchowe jest nieco krótsze niż to główne, dostępne wieczorem. Ale w bardziej przyjaznej cenie można spróbować haut cuisine i cieszyć się na samą myśl tak znakomicie wydanych pieniędzy.

YOSHI by NAGAYA, Kreuzstrasse 17, 40210 Düsseldorf, rezerwacje: +49 211 86043060

http://nagaya.de/willkommen/yoshi/

Godziny otwarcia: od wtorku do soboty, w godzinach 12:00 – 14:00 i 18:30 – 22:00

0 komentarz
6

Zobacz też

Zostaw komentarz