SHIRAKO. Kompletnie dziwaczne japońskie potrawy – część 1.

Mochiko
japońskie danie shirako czyli rybie woreczki nasienne

Shirako czyli rybia sperma

Zaczynamy nowy cykl związany z kuchnią japońską. Tym razem na tapet biorę najbardziej zwariowane, nietypowe, szalone, dziwaczne, niebezpieczne, obrzydliwe i odjechane japońskie dania. W sporej części takie, które przetestowałam na sobie. Lub na moim mężu, który – nie mając innego wyjścia – z entuzjazmem bierze udział w testach. Zapraszam zatem na jazdę bez trzymanki. Odcinek pierwszy: Shirako.

I teraz wchodzą dzieci, całe na biało

Całkiem niedawno wybrałam się na kolację z moją japońską przyjaciółką Kimiko. Zaplanowałyśmy dania kuchni kaiseki w sercu kiotyjskiego Gionu, czyli dzielnicy gejsz. Restauracje serwujące kuchnię kaiseki to zazwyczaj bardzo tradycyjne miejsca, tak było i tym razem – miałyśmy nawet niewielką salę do naszej dyspozycji. W wielu tego typu restauracjach wraz z rezerwacją wybiera się od razu menu, które zwykle składa się z kilku lub kilkunastu dań. Kimiko znała menu wcześniej, ja nie. Zawsze jednak ufam jej wyborom, więc i tym razem nie było inaczej. A że jednym z dań było shirako, to jedyną myślą, która mi przyświecała, było pragnienie, żeby nie skończyło się, jak w przypadku abalone, o czym będzie w kolejnych częściach serii.

shirako słyszałam, widziałam na targach rybnych, czytałam opinie tych, którzy jedli. I oczywiście też opinie też tych, którzy nie jedli, bo ci zawsze mają przecież najwięcej do powiedzenia.

Shirako to dosłownie „białe dzieci” czyli…rybia sperma, a dokładnie mówiąc woreczki nasienne. Czasem dla niepoznaki zwane rybim mleczem, jakby to cokolwiek zmieniało. W Polsce słyszałam o śledziach z mleczkiem czy mleczku śledziowym, ale jakoś nie miałam ani okazji, ani ochoty próbować. W Kioto po prostu nie miałam wyjścia. Musiałam przełknąć rybią spermę. Na szczęście dla mnie była w tempurze. Ale największe zaskoczenie było wtedy, gdy okazało się, że shirako da się zjeść i nie umrzeć z obrzydzenia. Co więcej…naprawdę mi smakowało. 

Shirako to samo zdrowie. W wersji hardcore.

Pod cienką i chrupiącą warstwą genialnej tempury moje zęby natrafiły na białą substancję o konsystencji rozmieszanego budyniu. W smaku niejednoznaczne – rybne, lekko słone i nawet delikatnie słodkawe. A przede wszystkim BARDZO kremowe. Ale ta konsystencja była bardzo niejednoznaczna, bo z jednej strony kremowa lub nawet lekko płynna, a jednak mimo wszystko nieco zwarta. Do tego stopnia było to dziwne uczucie, że miałam wrażenie, że zmysły mi trochę wariują. Udało mi się wyłączyć w głowie guzik odpowiedzialny za powracające pytanie: „dlaczego mam w ustach rybią spermę?”. Umysł ludzki lubi płatać figle i czasem po prostu lepiej jest pewnych rzeczy sobie nie uświadamiać. I niezwykle się z tego cieszę, bo smak i doświadczenie naprawdę były warte ryzyka. Nie twierdzę, że od tamtej pory zajadam się shirako. Ale przy kolejnej okazji na pewno zjem ponownie, nie wiem jednak czy odważę się na wersję na surowo.

Mochiko.pl

Japończycy uwielbiają shirako, ponieważ ich zdaniem ma działanie przeciwstarzeniowe, zawiera dużo białka, witamin z grupy B, wapń i fosfor.  Ma też działanie przeciwzapalne dzięki zawartości kwasów omega-3. Najbardziej rozpowszechnione jest shirako dorsza, żabnicy lub łososia. Podawane jest najczęściej w formie tempury (i ta wersja jest najłatwiejsza do przełknięcia przez nowicjuszy). Popularna jest też jako shirako gunkan maki, czyli sushi owiniętego wodorostem nori oraz jako dodatek do chawanmushi, czyli pełnego umami kremu z jajek przygotowanego na parze. Lub wersja zupełnie hardcorowa – na surowo, z cebulką i sosem sojowym lub ponzu.

Shirako Gunkan Maki
Shirako Gunkan Maki

Jeśli uważacie, że jesteście dalecy od jedzenia shirako, to pomyślcie, że tak wielbiony kawior jest w sumie drugą stroną (rybiego) medalu.

A gdyby Wam było mało, to zawsze też możecie zatrzymać się w hotelu Shirako New Seaside niedaleko Mobary. I na pytanie: „Gdzie śpisz?” odpowiesz, że „Oczywiście w Hotelu pod Rybią Spermą”.

Shirako Chawanmushi

0 komentarz
8

Zobacz też

Zostaw komentarz