Umeshu – japońskie wino śliwkowe. Tak myślicie?
Nie pamiętam już, kiedy po raz pierwszy spróbowałam umeshu. Może było to jeszcze w Polsce, może już w Japonii. I nawet nie pamiętam czy była to miłość od pierwszego łyku. Nie jest mi specjalnie po drodze z alkoholem innym niż białe wino. Nie przekonam się do nawet najznakomitszej whisky, w miarę przychylnym okiem patrzę wyłącznie na mocno rozcieńczony gin i Żubrówkę. Piwo – jedynie od czasu do czasu w gorący dzień. Jedyną prawdziwą miłością jest białe wino, bo z czerwonym nie lubimy się za bardzo. Dlatego kiedy odkryłam umeshu, świat nabrał dla mnie nowych, śliwkowych (tak myślałam…) barw – w różnych odcieniach, smakach i tonach.
Kraj kwitnącej moreli ume
Wszyscy znamy określenie, że Japonia jest krajem kwitnącej wiśni. Sakura, czyli w pełni ukwiecone drzewa wiśni są dobrem narodowym. W prognozach pogody podają dokładne daty kwitnień w poszczególnych regionach, turyści planują swoje trasy wg przemieszczania się frontu sakury, a najbardziej popularne miejsca oglądania kwitnących drzew są wręcz oblegane. Hanami (dosłownie „oglądanie kwiatów”) czyli świętowanie pod kwitnącymi drzewami wiśni jest sportem narodowym. Z rodziną albo/i znajomymi pije i je się w ramach powitania wiosny, dobre miejscówki są zajmowane kilka godzin, a nawet kilka dni wcześniej. I to jest ta najbardziej popularna wersja hanami, ale pierwotnie tradycja wzięła się z podziwiania kwiatów „śliwy” i dopiero w okresie Heian (794 – 1185) przewagę zdobyły drzewa wiśni.
Drzewa „śliwy” kwitną wcześniej, już w styczniu lub lutym, przed pojawieniem się liści. I tu przechodzimy do sedna, bowiem to, co znamy pod rozpowszechnioną nazwą jako śliwę japońską (czyli ume) jest gatunkiem, który w języku polskim poprawnie nazywa morelą japońską (mimo, że jest z gatunku śliw). Nie wnikając w niuanse botaniczne rodzajów, rzędów, rodzin i gatunków – wygląda może i jak śliwa, ale jest morelą. Proste, prawda? 🙂
Nie(winna) śliwka
Powszechnie – i błędnie – umeshu znane jako wino śliwkowe. Już wiemy, że mało śliwkowe, ale dlaczego nie wino? Ponieważ powstaje przez macerację owoców w shōchū, japońskiej wódce, i cukrze. Jest więc nalewką owocową, a nie winem (które powstaje na drodze fermentacji owoców). W tej kwestii bliżej jest mu więc do poczciwej wiśniówki niż Chardonnay’a. Natomiast to, co ma z winem wspólnego to poziom alkoholu – zazwyczaj około 15% (często mniej). W smaku umeshu zazwyczaj jest słodko-kwaśny, czasem nieco migdałowy (od pestek, których nie usuwa się przed maceracją).
Prosty przepis na umeshu:
– 1 kg niedojrzałych i zielonych morelek ume
– 0,5 – 1 kg cukru
– 2l shōchū
Składniki umieścić w dużym słoju trzymać kilka miesięcy w ciemnym i suchym miejscu. Pić, ile dusza zapragnie: z lodem, tonikiem, wodą gazowaną, w koktajlach, na zimno i na ciepło. Moją ulubioną wersją umeshu jest ta z dodatkiem yuzu
Największym producentem umeshu jest Choya (www.choya.com) i w Polsce często spotkałam się z tym, że słowo „choya” jest synonimem „umeshu”. Firma produkuje kilkanaście rodzajów umeshu: krócej lub dłużej dojrzewające, z owocami lub bez, z dodatkami (np yuzu), w puszkach, kartonach, jako galaretka.
Umeshu jest zdecydowanie moim ulubionym alkoholem. Bo ani wino, ani śliwkowe, ani specjalnie alkoholowe 🙂